Jedziemy do Stanów. A raczej lecimy do Stanów. Nie, nie
planowaliśmy tego. Znaczy no ja nie planowałem. No i Stjernen też nie planował.
Planował tylko Tom. Tylko nie tak. No bo to wszystko przez to, że Tom zerwał z
Sarą. Właściwie to Sarah zerwała z Tomem. Natomiast według oficjalnej wersji
rozstali się, że tak powiem, za porozumieniem stron. Nie wiem czemu w ogóle ona
zgodziła się na tą oficjalną wersję. Idiotka. Zresztą, co ja się dziwię,
przecież ona z nim była, a idiotą trzeba być, by być z Hilde. Idiotką znaczy
się. No niby Idiotą też, bo gdyby ewentualnie Tom był z facetem, to ten facet
byłby idiotą… Jeju ! Ble ! O czym ja mówię ! Tom nie byłby z facetem, bo Tom
nie jest gejem. Znaczy mam nadzieję, że nie jest ! Bo my się z nim przebieramy
w jednej szatni, czasem mamy wspólny pokój. I jak sobie pomyślę, że on by tak
myślał o naszych gołych klatach i…
Fannemel SKOŃCZ !
No dobra, ale powracając do Toma (nie geja) i Sary. To
wszystko rozchodzi się o tą różnicę wieku. Oczywiście jedynie taką „na papierze”,
bo jakbyśmy mieli mówić o wieku intelektualnym, to byłaby różnica i to ogromna,
ale pewnie w drugą stronę.
Przypomnę, że ona z nim była !
No dobra, nie byłoby różnicy.
NO !
W każdym razie, mama Sary… no powiedzmy, że nie akceptowała
ich związku (jestem tu delikatny). Owszem, pozwalała im się spotykać. Znaczy w
sumie, to co ona miała do pozwalania, przecież Sarah jest pełnoletnia. Chodzi
po prostu o to, że owszem nie wyrzucała Toma, jak przyjeżdżał (przylatywał) do
Sary, ale nie była też zachwycona i gdyby nie brat i ojczym Sary, no to mogłoby
być różnie. Oni (czyt. Sarah i Tom) na początku o tym nie myśleli. Wielce się
zakochali i w ogóle. Serduszka, buziaczki, tęcza, jednorożce i te sprawy. No
wiecie. No i w końcu Sarah się ogarnęła. Znaczy no w sumie to ktoś jej w tym
pomógł. Jakiś narciarz, czy inny snowboardzista.
Powiedział skoczek
NARCIARSKI.
No i Sarah się zakochała. Mama cała szczęśliwa. Brat i
ojczym również (bo nie będą musieli chronić Toma przed mamą Sary, oni nic do
Toma nie mieli). Wszystko cacy, tylko przydałoby się powiedzieć Tomowi. No i
powiedziała. Przez Skaypa. Przez Skaypa ogarniacie ?
Tak OGARNIAMY !
Rozumiem, że oni daleko od siebie mieszkają. I niby lepsze
to niż zerwanie przez telefon, sms czy facebookowy czat. No ale błagam. Tom się
tym jakoś specjalnie nie przejął. Bo Tom właściwie niczym się specjalnie nie
przejmuje.
Taki to był POWAŻNY
związek.
Tylko Sarah nie pomyślała jeszcze o jednej rzeczy. O
wakacjach. W Kalifornii. Które miała spędzić z Tomem. A że Hilde stwierdził, że
on przez jakieś głupie rozstanie nie będzie zmieniał planów wakacyjnych
postanowił zmienić nasze (czyt. moje [Andersa Fannemela] i Stjernena
[Andreasa]). Miałem sobie jechać sam. Na Kretę. Bo kto bogatemu zabroni ! I
nawet odmówiłem Tomowi, ale potem dopadł mnie Stjernen. Zrobił mi wykład o przyjaźni,
o tym jak to trzeba wspierać, być na dobre i na złe, nie myśleć tylko o sobie
etc. (jakby ktoś pytał to nie zrobiłem notatek, bo to był wykład z zaskoczenia
i akurat nie miałem kartki, ani nic do pisania). Na co mu powiedziałem, że
przecież Tom nie rozpacza, więc co za tym idzie nie potrzebuje wsparcia.
Stjernen natomiast stwierdził, że Tom po prostu udaje, a tak naprawdę w głębi
duszy bardzo cierpi. Swoją drogą zastanawiam się ostatnimi czasy, czy Stjernen
nie poczytuje kobiecych pisemek, bo ostatnio rzuca babskimi tekstami. Tylko,
żeby nie był gejem, bo szatnia, pokój i te sprawy.
Tak, WSZYSCY lecą na
twoją klatę.
Porzucając myśli o tym, że któryś z moich kumpli mógłby być
gejem (chodzi po prostu o to, że chciałbym czuć się przy swoich kumplach
swobodnie, a nie… no wiecie… CHRONIĆ TYŁY). Powrócę do tych kalifornijskich
wakacji. Otóż Stjernen zanim zaczął mnie namawiać nie pomyślał o tym, że Tom
potrzebuje zabrać tylko jedną osobę, bo przecież skoro miał jechać z Sarą to
miał wynajęty pokój dwuosobowy.
Niestety TY również o
tym NIE POMYŚLAŁEŚ.
Jako, że chciałem zrobić Tomowi niespodziankę (Tom bardzo
lubi niespodzianki), najpierw kupiłem sobie bilet na ten sam lot co oni, a
później zadzwoniłem do niego i zadowolony powiedziałem, że jadę z nimi. No i
wtedy się zaczęło. Bo o ile Tomowi udało się zamienić pokój dwuosobowy z
podwójnym łóżkiem, na pokój dwuosobowy z dwoma łóżkami, to już pokoju
dwuosobowego z dwoma łóżkami nie udało się zamienić na pokój trzyosobowy z
jakimikolwiek łóżkami. Babka w hotelu poradziła mu, by wziął dostawkę (tak dla
dziecka). I ten idiota się na to zgodził ! Oczywiście kto będzie tym
„dzieckiem” ? Tak, zgadliście – oczywiście ja ! Owszem, jestem dość niski, ale
nie jestem dzieckiem !
Tu robimy chwilę
przerwy na POŚMIANIE SIĘ Z TWOJEGO WZROSTU (jakby ktoś ewentualnie zapomniał,
Anders ma 165 cm wzrostu).
Mam nadzieję, że wszyscy się już pośmiali, bo dwa razy nie
będę powtarzał, a jak coś przegapisz to twoja strata. Więc (nie zaczyna się
zdania od „więc”) WIĘC Tom postanowił, że zabierzemy ze sobą materac, bo
dostawka to kołyska dla dziecka, a aż tak mały nie jestem, żebym się w niej
zmieścił. Oczywiście powiedziałem mu, że to on będzie na nim spał, bo ja nie
będę spędzał wakacji na materacu. Jak się można domyślić dostałem za to
opiernicz od Stjernena. Bo przecież Tom taki biedny, nieszczęśliwy, kobieta go
porzuciła, wakacje, które miał z nią spędzić spędzi z dwoma kumplami i jeszcze
ma spać na materacu. Nie uległem, bo nie będą ze mnie robić całkowitej ciapy,
co to na wszystko się zgadza.
Jestem z ciebie TAKI
DUMNY !
Ostatecznie na materacu będzie spał Stjernen. No co ? Niech
on też coś poświęci ! Przypomnę, że ja miałem jechać na Kretę (!), a on miał
siedzieć w Norwegii. Więc (tak zaczynam zdanie od „więc”, kto bogatemu zabroni)
to on ma większe korzyści z tego wyjazdu. I nie pytajcie mnie czemu miał
siedzieć w Norwegii, bo serio nie wiem.
Taki z ciebie
PRZYJACIEL !
Wylatujemy jutro. O piątej (PIĄTEJ !). I teraz Tom ciągle do
mnie dzwoni i nawija o tym, że dzwonił do Stjernena i przypominał mu, żeby nie
zapomniał kąpielówek, bo on mu nie będzie pożyczał, ani ja też mu nie będę
pożyczał (normalnie to bym się z nim kłócił o podejmowanie decyzji za mnie, ale
w tym przypadku sami rozumiecie dlaczego tego nie robię). Żeby tego było mało
dzwoni też do mnie Stjernen, bo on się czuje urażony tym, że Tom wyciąga na
światło dzienne żenujące fakty z przeszłości, o których on chciałby zapomnieć.
A ja się pytam: CO MNIE TO WSZYSTKO OBCHDZI ?! I pomyślcie, że JA mam spędzić Z
NIMI najbliższe dwa tygodnie !
Współczujmy Fannemelowi !
dwa tygodnie później
Siedzimy na lotnisku, jak te lebiegi i czekamy na nasz
opóźniony lot (w Norwegii szaleje Ksawery, czy jakiś inny koleś [w sensie, że
wiatr]). Podsumuję więc wyjazd. Było… Hm… Nawet fajnie, ale nie całkiem – zaraz
wam powiem dlaczego.
SŁUCHAMY.
Otóż zaczęło się od tego, że Tom wymyślił, że zaginęła jego
walizka. Zrobił aferę na całe lotnisko. Dosłownie ! Nawet pilot samolotu
lecącego do Hongkongu wiedział, że zaginęła walizka Toma Hilde. I tak się
odgrażał ! Tak się darł ! Wylewał wszystkie żale, że dziewczyna go zostawiła,
że romantyczne wakacje, które miał z nią spędzić spędzi z dwoma kumplami i
jeszcze dodatkowo będzie sobie musiał kupić ubrania w Kalifornii i wspierać
gospodarkę amerykańską, w której to mieszka największa zdrajczyni świata !
(shit!)
Czyli jednak się z tym
NIE POGODZIŁ !
I wtedy to się stało ! Wpadł jakiś młody chłopaczek z czarną
walizeczką i napieprza po angielsku, że to torba z naszego lotu i że to może
Toma. Na co ten, że jak, że gdzie, że to nie jego, bo on miał przywiązaną
różową wstążeczkę. RÓŻOWĄ WSTĄŻĘCZKĘ, ogarniacie ?
Myślę, że OGARNIAJĄ !
Już pomijając fakt, że ta wstążka była różowa. To powiedzcie
mi jak (JAK) skoczek narciarski, który podróżuje prawie cały czas i wozi ze
sobą walizki, przy wyjeździe na wakacje może rozpoznawać swoją walizkę po
różowej wstążce ?!
SKOŃCZ temat i przejdź
DALEJ.
Babka z obsługi
lotniska nie wiedziała czy śmiać się, czy płakać. Ostatecznie skupiła się na
tym, żeby przekonać Toma do sprawdzenia zawartości walizki i upewnienia się,
czy aby na pewno ta walizka nie jest jego. Darł się w niebogłosy, jakby go co
najmniej ze skóry mieli obdzierać. W końcu się wkurzyłem.
KAŻDY BY SIĘ WKURZYŁ !
No i podszedłem do tej walizki i ją otworzyłem. No i się
wysypały jego gacie, kolorowe kąpielówki, a nawet bluza reprezentacyjna (po
cholerę mu na prywatnych wakacjach bluza reprezentacyjna ?), a ten IDIOTA wciąż
się upierał, że to nie jego ! (ta, bo przecież tym samym lotem do USA
przyjechało jeszcze pół reprezentacji, oczywiście z bluzami reprezentacyjnymi) Przekonały go dopiero wełniane skarpety z
wydzierganym napisem „TOM” made by Babcia Hilde (WEŁNIANE SKARPETY. W KALIFORNII.
SERIO ?!). I nie, nie był to koniec. Każdy normalny człowiek poczerwieniałby
lekko, zebrał swoje gacie z lotniskowej podłogi, zapiął walizkę i z opuszczoną
głową z zażenowania opuściłby lotnisko.
NORMALNY człowiek nie
zrobiłby takiej afery, bo rozpoznałby swoją walizkę.
Ale nie Tom ! Tom zaczął straszyć, że pozwie (?!) lotnisko (!?)
o kradzież różowej wstążki ! Gdyby nie Stjernen, który zakrył mu usta i wyniósł
go z lotniska prawdopodobnie wyniosłaby nas ochrona. A teraz pytanie za sto
punktów: kto zbierał Hildziakowe gatki z lotniskowej podłogi ? Tak, właśnie tak
– ja (Anders Fannemel – jakby ktoś zapomniał). Serio, w życiu nie robiłem
czegoś tak żenującego ! Pomogła mi babka z obsługi. Była bardzo ładna i
chciałem ją poprosić o numer, ale…
Ale zacząłeś się jąkać i napieprzać po norwesku w AMERYCE!
Właśnie. No… I jak już opuściłem lotnisko (a nie było to
takie łatwe, bo musiałem tachać trzy walizki) zapakowaliśmy się do taksówki i
pojechaliśmy do hotelu. Z zakwaterowaniem się nie było większego problemu. Gdy
poszliśmy do pokoju Tom stwierdził, że zaczniemy od napompowania materaca,
który miał wziąć Stjernen. Miał, bo nie wziął. Zapomniał. Pojechaliśmy więc do
sklepu i kupiliśmy. Znaczy się Stjernen kupił, bo to on zapomniał nie my.
Oczywiście nie obyło się bez narzekań Toma na wspieranie amerykańskiej
gospodarki. Gdy wróciliśmy do hotelu Stjernen wymyślił żebym napompował
materac. Powiedziałem mu, że go chyba pojebało.
Jak ty mówisz !
Tom stwierdził, że w sumie to on może napompować. Oczywiście
co cztery dmuchnięcia jęczał, że pompuje amerykański materac. Materac
oczywiście był made in China. I nie, nie zlitowałem się ani nad nim, ani nad
sobą, ani tym bardziej nad Stjernenem. Chociaż w sumie nad sobą to się troszkę
zlitowałem, bo poszedłem pod prysznic.
NA GODZINĘ !
Jak tylko opuściłem łazienkę wpadł do niej Stjernen i BEZ
ZAMYKANIA DRZWI się zlał. Wiem, że wszyscy jesteśmy facetami i w ogóle, ale
jednak wolałbym żeby te drzwi zamknął. Później poszliśmy do restauracji, żeby
coś zjeść. I tu zaczęły się kolejne problemy. Otóż gdy wzięliśmy sobie talerze
przyleciał do nas jakiś Amerykaniec i zaczął napieprzać, że nam nie wolno. Tom
od razu zaczął swoją gadkę, że co to za kraj, że tu się porządnych ludzi nie
szanuje. Zabrałem go na basen, a Stjernen miał wyjaśnić sprawę. I wyjaśnił.
Okazało się, że osoby (powinno być dzieci, ale ja powiem osoby), które są z
dostawki mają specjalne talerzyki i kubki. Tak plastikowe. Tak kolorowe. Tak ze
zwierzaczkami. I tak, to JA musiałem z nich korzystać.
PRZEZ CAŁE DWA
TYGODNIE !
Każdy kolejny dzień wyglądał mniej więcej tak samo. W
sensie, że były podobne do siebie nawzajem, a nie do tego pierwszego.
Śniadanko. Plażing, smażing, opalażing – oczywiście umilany drinkami (których
oczywiście ja nie powinienem dostawać, bo jestem z dostawki, ale barmanką była
Polka, dodatkowo fanka skoków, więc przymknęła oko [Tutaj pozdrowienia dla Baszi]).
Obiadek. Kontynuacja smażingu, plażingu i opalażingu or sightseeing.
Jąkiż ty się zrąbił Amełykański.
Kolacyjka. I oczywiście na koniec imprezka. Codziennie. Nie
miałbym nic przeciwko, gdyby nie Tom, który nie chciał wspierać amerykańskiej
gospodarki. Postanowił znaleźć bar z alkoholem z zagranicy. I znalazł. Niestety
z polską wódką. Polska wódka jest dobra, ale tylko wtedy, gdy ma się umiar. A
Tom… No cóż, Tom go nie miał.
Ty też NIE MIAŁEŚ !
Tylko raz !
Ta wylądowałeś w
łóżku z dziewczyną ! Pamiętasz ją ?
Miej litość !
Była OBLEŚNA !
Była Niemką ! Ale na szczęście o jednym pomyślałem i nie
będzie z tego dzieci. Co do rozmnażania się. Niestety nie jesteśmy pewni, czy
za jakieś dziewięć miesięcy nie przyjdzie na świat jakiś mały Hildziak albo
Hildziakówna, bo ostatnią rzeczą (z całego wyjazdu !) jaką pamięta Tom jest
któryś (nie wiemy który) kieliszek polskiej wódki pierwszego wieczoru w
Kalifornii. Ale tak to jest, kiedy pije się w sposób opisany poniżej.
Kieliszek pierwszy,
kieliszek drugi, kieliszek trzeci (…) Ej stary, a ten to który będzie ?! Przedostatni !
Teraz siedzimy na lotnisku jak te cztery lebiegi. I nawet
nie ma jak powspominać najśmieszniejsze momenty wyjazdu, bo Toma męczy kac
morderca, co nie ma serca, który jest spowodowany permanentnym (dwutygodniowym)
pozostawaniem w stanie upojenia alkoholowego. A Stjernen…
Nie wyjaśniłeś
dlaczego aż CZTERY LEBIEGI !
Bo to jest bardzo przykre ! Niespodziewane ! I w ogóle nie
fair ! Bo Stjernen wyrwał laskę ! STJERNEN ! Z tą jego twarzą, brakiem
elokwencji i marnymi startami w kontynentalce ! Jak to się mogło stać, że to
właśnie ON (a nie JA) komuś się spodobał ?!
~*~
~*~
Nie ma to jak nie publikować nic przez około półtora roku, a potem dodać dwa jednoparty w jednym miesiącu - takie rzeczy tylko z vel. :D
Piosenka jakoś mi się tak skojarzyła :)
Właściwie to rozdział powstał głównie dzięki motywującym komentarzom Lewandowska-Janowicz-Winiarska. Nawet nie wiesz jak miło było przeczytać te dwa komentarze, szczególnie po tak długiej nieobecności. I choć bardzo dużo mi brakuje do bycia świetną, to dziękuję Ci z całego serca :*
Inną rzeczą, która przyczyniła się do powstania tego rozdziału jest egzamin z geografii polityczno-gospodarczej, na który powinnam się uczyć bo jest już w czwartek, ale po co ? Lepiej napisać jednopart, a co ? Kto bogatemu zabrani - powtórzę za Fannemelem :D
I doskonale wiem, że rzeczy, które wydarzyły się w tym króciutkim opowiadaniu nie miałyby prawa się zdarzyć, ale pozwólcie mi oczyścić moją wyobraźnię, która to właśnie stworzyła :D
Mówiłam Ci, że Cię kocham? Jeśli nie - robię to teraz! Każdy jednopart jeszcze lepszy (o ile tak się da). Ach, i jeszcze to powyżej to po części moja zasługa? Czuję się zaszczycona <3
OdpowiedzUsuńZacznę może od przemyśleń Fannemela o gejach... Padłam już na samym początku, a jak się okazało - lepsze jeszcze przede mną. Już samo to, że nie było łóżka dla Andersa i miałby spać w kołysce dla dziecka doprowadziło mnie do łez. Akcja na lotnisku, różowa wstążeczka, narzekania Toma na wspieranie gospodarki amerykańskiej, kolorowe talerzyki i kubeczki dla Fanniego... ja już nie wiem co o tym pisać, bo chwilę musiałam się ogarnąć po tym co przeczytałam.
Jeszcze Stjernen wyrwał laskę, a nie Fannemel, no szczyt wszystkiego!
Nie ma co, wakacje to im się udały i Tom chyba nawet nie miał czasu myśleć o rozstaniu z Sarą... bo w końcu w takim towarzystwie xD
Mimo, że Norwedzy to nie moja bajka to uwielbiam ten jednopart. To co, może w kolejnym coś o Austriakach? :D
Fannemel mówi sam do siebie <3
OdpowiedzUsuń(w sumie się nie dziwię :D)
Biedny on, chyba gorzej przezył te wakacje, niż Hilde rozstanie z Sarah, a chciał przeciez dobrze :P
Dobrze, że tu weszłam, bo poprawiłam sobie humor po łacinie, wyjąc ze śmiechu nad chocby dostawką dla Andersa, właściwie nad wszystkim :D To takie fannemenalne :P
Pocieszę może naszą kruszynkę - jestem od niego niżsa, więc nie jest najmniejszy na świecie! <3
również życze weny, miło powita nową czytelniczkę u siebie ;)
graffiti