27 stycznia 2015

kalifornijskie wakacje.



Jedziemy do Stanów. A raczej lecimy do Stanów. Nie, nie planowaliśmy tego. Znaczy no ja nie planowałem. No i Stjernen też nie planował. Planował tylko Tom. Tylko nie tak. No bo to wszystko przez to, że Tom zerwał z Sarą. Właściwie to Sarah zerwała z Tomem. Natomiast według oficjalnej wersji rozstali się, że tak powiem, za porozumieniem stron. Nie wiem czemu w ogóle ona zgodziła się na tą oficjalną wersję. Idiotka. Zresztą, co ja się dziwię, przecież ona z nim była, a idiotą trzeba być, by być z Hilde. Idiotką znaczy się. No niby Idiotą też, bo gdyby ewentualnie Tom był z facetem, to ten facet byłby idiotą… Jeju ! Ble ! O czym ja mówię ! Tom nie byłby z facetem, bo Tom nie jest gejem. Znaczy mam nadzieję, że nie jest ! Bo my się z nim przebieramy w jednej szatni, czasem mamy wspólny pokój. I jak sobie pomyślę, że on by tak myślał o naszych gołych klatach i…
Fannemel SKOŃCZ !
No dobra, ale powracając do Toma (nie geja) i Sary. To wszystko rozchodzi się o tą różnicę wieku. Oczywiście jedynie taką „na papierze”, bo jakbyśmy mieli mówić o wieku intelektualnym, to byłaby różnica i to ogromna, ale pewnie w drugą stronę.
Przypomnę, że ona z nim była !
No dobra, nie byłoby różnicy.
NO !
W każdym razie, mama Sary… no powiedzmy, że nie akceptowała ich związku (jestem tu delikatny). Owszem, pozwalała im się spotykać. Znaczy w sumie, to co ona miała do pozwalania, przecież Sarah jest pełnoletnia. Chodzi po prostu o to, że owszem nie wyrzucała Toma, jak przyjeżdżał (przylatywał) do Sary, ale nie była też zachwycona i gdyby nie brat i ojczym Sary, no to mogłoby być różnie. Oni (czyt. Sarah i Tom) na początku o tym nie myśleli. Wielce się zakochali i w ogóle. Serduszka, buziaczki, tęcza, jednorożce i te sprawy. No wiecie. No i w końcu Sarah się ogarnęła. Znaczy no w sumie to ktoś jej w tym pomógł. Jakiś narciarz, czy inny snowboardzista.
Powiedział skoczek NARCIARSKI.
No i Sarah się zakochała. Mama cała szczęśliwa. Brat i ojczym również (bo nie będą musieli chronić Toma przed mamą Sary, oni nic do Toma nie mieli). Wszystko cacy, tylko przydałoby się powiedzieć Tomowi. No i powiedziała. Przez Skaypa. Przez Skaypa ogarniacie ?
Tak OGARNIAMY !
Rozumiem, że oni daleko od siebie mieszkają. I niby lepsze to niż zerwanie przez telefon, sms czy facebookowy czat. No ale błagam. Tom się tym jakoś specjalnie nie przejął. Bo Tom właściwie niczym się specjalnie nie przejmuje.
Taki to był POWAŻNY związek.
Tylko Sarah nie pomyślała jeszcze o jednej rzeczy. O wakacjach. W Kalifornii. Które miała spędzić z Tomem. A że Hilde stwierdził, że on przez jakieś głupie rozstanie nie będzie zmieniał planów wakacyjnych postanowił zmienić nasze (czyt. moje [Andersa Fannemela] i Stjernena [Andreasa]). Miałem sobie jechać sam. Na Kretę. Bo kto bogatemu zabroni ! I nawet odmówiłem Tomowi, ale potem dopadł mnie Stjernen. Zrobił mi wykład o przyjaźni, o tym jak to trzeba wspierać, być na dobre i na złe, nie myśleć tylko o sobie etc. (jakby ktoś pytał to nie zrobiłem notatek, bo to był wykład z zaskoczenia i akurat nie miałem kartki, ani nic do pisania). Na co mu powiedziałem, że przecież Tom nie rozpacza, więc co za tym idzie nie potrzebuje wsparcia. Stjernen natomiast stwierdził, że Tom po prostu udaje, a tak naprawdę w głębi duszy bardzo cierpi. Swoją drogą zastanawiam się ostatnimi czasy, czy Stjernen nie poczytuje kobiecych pisemek, bo ostatnio rzuca babskimi tekstami. Tylko, żeby nie był gejem, bo szatnia, pokój i te sprawy.
Tak, WSZYSCY lecą na twoją klatę.
Porzucając myśli o tym, że któryś z moich kumpli mógłby być gejem (chodzi po prostu o to, że chciałbym czuć się przy swoich kumplach swobodnie, a nie… no wiecie… CHRONIĆ TYŁY). Powrócę do tych kalifornijskich wakacji. Otóż Stjernen zanim zaczął mnie namawiać nie pomyślał o tym, że Tom potrzebuje zabrać tylko jedną osobę, bo przecież skoro miał jechać z Sarą to miał wynajęty pokój dwuosobowy.
Niestety TY również o tym NIE POMYŚLAŁEŚ.
Jako, że chciałem zrobić Tomowi niespodziankę (Tom bardzo lubi niespodzianki), najpierw kupiłem sobie bilet na ten sam lot co oni, a później zadzwoniłem do niego i zadowolony powiedziałem, że jadę z nimi. No i wtedy się zaczęło. Bo o ile Tomowi udało się zamienić pokój dwuosobowy z podwójnym łóżkiem, na pokój dwuosobowy z dwoma łóżkami, to już pokoju dwuosobowego z dwoma łóżkami nie udało się zamienić na pokój trzyosobowy z jakimikolwiek łóżkami. Babka w hotelu poradziła mu, by wziął dostawkę (tak dla dziecka). I ten idiota się na to zgodził ! Oczywiście kto będzie tym „dzieckiem” ? Tak, zgadliście – oczywiście ja ! Owszem, jestem dość niski, ale nie jestem dzieckiem !
Tu robimy chwilę przerwy na POŚMIANIE SIĘ Z TWOJEGO WZROSTU (jakby ktoś ewentualnie zapomniał, Anders ma 165 cm wzrostu).
Mam nadzieję, że wszyscy się już pośmiali, bo dwa razy nie będę powtarzał, a jak coś przegapisz to twoja strata. Więc (nie zaczyna się zdania od „więc”) WIĘC Tom postanowił, że zabierzemy ze sobą materac, bo dostawka to kołyska dla dziecka, a aż tak mały nie jestem, żebym się w niej zmieścił. Oczywiście powiedziałem mu, że to on będzie na nim spał, bo ja nie będę spędzał wakacji na materacu. Jak się można domyślić dostałem za to opiernicz od Stjernena. Bo przecież Tom taki biedny, nieszczęśliwy, kobieta go porzuciła, wakacje, które miał z nią spędzić spędzi z dwoma kumplami i jeszcze ma spać na materacu. Nie uległem, bo nie będą ze mnie robić całkowitej ciapy, co to na wszystko się zgadza.
Jestem z ciebie TAKI DUMNY !
Ostatecznie na materacu będzie spał Stjernen. No co ? Niech on też coś poświęci ! Przypomnę, że ja miałem jechać na Kretę (!), a on miał siedzieć w Norwegii. Więc (tak zaczynam zdanie od „więc”, kto bogatemu zabroni) to on ma większe korzyści z tego wyjazdu. I nie pytajcie mnie czemu miał siedzieć w Norwegii, bo serio nie wiem.
Taki z ciebie PRZYJACIEL !
Wylatujemy jutro. O piątej (PIĄTEJ !). I teraz Tom ciągle do mnie dzwoni i nawija o tym, że dzwonił do Stjernena i przypominał mu, żeby nie zapomniał kąpielówek, bo on mu nie będzie pożyczał, ani ja też mu nie będę pożyczał (normalnie to bym się z nim kłócił o podejmowanie decyzji za mnie, ale w tym przypadku sami rozumiecie dlaczego tego nie robię). Żeby tego było mało dzwoni też do mnie Stjernen, bo on się czuje urażony tym, że Tom wyciąga na światło dzienne żenujące fakty z przeszłości, o których on chciałby zapomnieć. A ja się pytam: CO MNIE TO WSZYSTKO OBCHDZI ?! I pomyślcie, że JA mam spędzić Z NIMI najbliższe dwa tygodnie !
Współczujmy Fannemelowi !

dwa tygodnie później

Siedzimy na lotnisku, jak te lebiegi i czekamy na nasz opóźniony lot (w Norwegii szaleje Ksawery, czy jakiś inny koleś [w sensie, że wiatr]). Podsumuję więc wyjazd. Było… Hm… Nawet fajnie, ale nie całkiem – zaraz wam powiem dlaczego.
SŁUCHAMY.
Otóż zaczęło się od tego, że Tom wymyślił, że zaginęła jego walizka. Zrobił aferę na całe lotnisko. Dosłownie ! Nawet pilot samolotu lecącego do Hongkongu wiedział, że zaginęła walizka Toma Hilde. I tak się odgrażał ! Tak się darł ! Wylewał wszystkie żale, że dziewczyna go zostawiła, że romantyczne wakacje, które miał z nią spędzić spędzi z dwoma kumplami i jeszcze dodatkowo będzie sobie musiał kupić ubrania w Kalifornii i wspierać gospodarkę amerykańską, w której to mieszka największa zdrajczyni świata ! (shit!)
Czyli jednak się z tym NIE POGODZIŁ !
I wtedy to się stało ! Wpadł jakiś młody chłopaczek z czarną walizeczką i napieprza po angielsku, że to torba z naszego lotu i że to może Toma. Na co ten, że jak, że gdzie, że to nie jego, bo on miał przywiązaną różową wstążeczkę. RÓŻOWĄ WSTĄŻĘCZKĘ, ogarniacie ?
Myślę, że OGARNIAJĄ !
Już pomijając fakt, że ta wstążka była różowa. To powiedzcie mi jak (JAK) skoczek narciarski, który podróżuje prawie cały czas i wozi ze sobą walizki, przy wyjeździe na wakacje może rozpoznawać swoją walizkę po różowej wstążce ?!
SKOŃCZ temat i przejdź DALEJ.
 Babka z obsługi lotniska nie wiedziała czy śmiać się, czy płakać. Ostatecznie skupiła się na tym, żeby przekonać Toma do sprawdzenia zawartości walizki i upewnienia się, czy aby na pewno ta walizka nie jest jego. Darł się w niebogłosy, jakby go co najmniej ze skóry mieli obdzierać. W końcu się wkurzyłem.
KAŻDY BY SIĘ WKURZYŁ !
No i podszedłem do tej walizki i ją otworzyłem. No i się wysypały jego gacie, kolorowe kąpielówki, a nawet bluza reprezentacyjna (po cholerę mu na prywatnych wakacjach bluza reprezentacyjna ?), a ten IDIOTA wciąż się upierał, że to nie jego ! (ta, bo przecież tym samym lotem do USA przyjechało jeszcze pół reprezentacji, oczywiście z bluzami reprezentacyjnymi)  Przekonały go dopiero wełniane skarpety z wydzierganym napisem „TOM” made by Babcia Hilde (WEŁNIANE SKARPETY. W KALIFORNII. SERIO ?!). I nie, nie był to koniec. Każdy normalny człowiek poczerwieniałby lekko, zebrał swoje gacie z lotniskowej podłogi, zapiął walizkę i z opuszczoną głową z zażenowania opuściłby lotnisko.
NORMALNY człowiek nie zrobiłby takiej afery, bo rozpoznałby swoją walizkę.
Ale nie Tom ! Tom zaczął straszyć, że pozwie (?!) lotnisko (!?) o kradzież różowej wstążki ! Gdyby nie Stjernen, który zakrył mu usta i wyniósł go z lotniska prawdopodobnie wyniosłaby nas ochrona. A teraz pytanie za sto punktów: kto zbierał Hildziakowe gatki z lotniskowej podłogi ? Tak, właśnie tak – ja (Anders Fannemel – jakby ktoś zapomniał). Serio, w życiu nie robiłem czegoś tak żenującego ! Pomogła mi babka z obsługi. Była bardzo ładna i chciałem ją poprosić o numer, ale…
Ale zacząłeś się jąkać i napieprzać po norwesku w AMERYCE!
Właśnie. No… I jak już opuściłem lotnisko (a nie było to takie łatwe, bo musiałem tachać trzy walizki) zapakowaliśmy się do taksówki i pojechaliśmy do hotelu. Z zakwaterowaniem się nie było większego problemu. Gdy poszliśmy do pokoju Tom stwierdził, że zaczniemy od napompowania materaca, który miał wziąć Stjernen. Miał, bo nie wziął. Zapomniał. Pojechaliśmy więc do sklepu i kupiliśmy. Znaczy się Stjernen kupił, bo to on zapomniał nie my. Oczywiście nie obyło się bez narzekań Toma na wspieranie amerykańskiej gospodarki. Gdy wróciliśmy do hotelu Stjernen wymyślił żebym napompował materac. Powiedziałem mu, że go chyba pojebało.
Jak ty mówisz !
Tom stwierdził, że w sumie to on może napompować. Oczywiście co cztery dmuchnięcia jęczał, że pompuje amerykański materac. Materac oczywiście był made in China. I nie, nie zlitowałem się ani nad nim, ani nad sobą, ani tym bardziej nad Stjernenem. Chociaż w sumie nad sobą to się troszkę zlitowałem, bo poszedłem pod prysznic.
NA GODZINĘ !
Jak tylko opuściłem łazienkę wpadł do niej Stjernen i BEZ ZAMYKANIA DRZWI się zlał. Wiem, że wszyscy jesteśmy facetami i w ogóle, ale jednak wolałbym żeby te drzwi zamknął. Później poszliśmy do restauracji, żeby coś zjeść. I tu zaczęły się kolejne problemy. Otóż gdy wzięliśmy sobie talerze przyleciał do nas jakiś Amerykaniec i zaczął napieprzać, że nam nie wolno. Tom od razu zaczął swoją gadkę, że co to za kraj, że tu się porządnych ludzi nie szanuje. Zabrałem go na basen, a Stjernen miał wyjaśnić sprawę. I wyjaśnił. Okazało się, że osoby (powinno być dzieci, ale ja powiem osoby), które są z dostawki mają specjalne talerzyki i kubki. Tak plastikowe. Tak kolorowe. Tak ze zwierzaczkami. I tak, to JA musiałem z nich korzystać.
PRZEZ CAŁE DWA TYGODNIE !
Każdy kolejny dzień wyglądał mniej więcej tak samo. W sensie, że były podobne do siebie nawzajem, a nie do tego pierwszego. Śniadanko. Plażing, smażing, opalażing – oczywiście umilany drinkami (których oczywiście ja nie powinienem dostawać, bo jestem z dostawki, ale barmanką była Polka, dodatkowo fanka skoków, więc przymknęła oko [Tutaj pozdrowienia dla Baszi]). Obiadek. Kontynuacja smażingu, plażingu i opalażingu or sightseeing.
Jąkiż ty się zrąbił Amełykański.
Kolacyjka. I oczywiście na koniec imprezka. Codziennie. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie Tom, który nie chciał wspierać amerykańskiej gospodarki. Postanowił znaleźć bar z alkoholem z zagranicy. I znalazł. Niestety z polską wódką. Polska wódka jest dobra, ale tylko wtedy, gdy ma się umiar. A Tom… No cóż, Tom go nie miał.
Ty też NIE MIAŁEŚ !
Tylko raz !
Ta wylądowałeś w łóżku z dziewczyną ! Pamiętasz ją ?
Miej litość !
Była OBLEŚNA !
Była Niemką ! Ale na szczęście o jednym pomyślałem i nie będzie z tego dzieci. Co do rozmnażania się. Niestety nie jesteśmy pewni, czy za jakieś dziewięć miesięcy nie przyjdzie na świat jakiś mały Hildziak albo Hildziakówna, bo ostatnią rzeczą (z całego wyjazdu !) jaką pamięta Tom jest któryś (nie wiemy który) kieliszek polskiej wódki pierwszego wieczoru w Kalifornii. Ale tak to jest, kiedy pije się w sposób opisany poniżej.
Kieliszek pierwszy, kieliszek drugi, kieliszek trzeci (…) Ej stary, a ten to który będzie ?! Przedostatni !
Teraz siedzimy na lotnisku jak te cztery lebiegi. I nawet nie ma jak powspominać najśmieszniejsze momenty wyjazdu, bo Toma męczy kac morderca, co nie ma serca, który jest spowodowany permanentnym (dwutygodniowym) pozostawaniem w stanie upojenia alkoholowego. A Stjernen…
Nie wyjaśniłeś dlaczego aż CZTERY LEBIEGI !

Bo to jest bardzo przykre ! Niespodziewane ! I w ogóle nie fair ! Bo Stjernen wyrwał laskę ! STJERNEN ! Z tą jego twarzą, brakiem elokwencji i marnymi startami w kontynentalce ! Jak to się mogło stać, że to właśnie ON (a nie JA) komuś się spodobał ?!

~*~


~*~

Nie ma to jak nie publikować nic przez około półtora roku, a potem dodać dwa jednoparty w jednym miesiącu - takie rzeczy tylko z vel. :D
Piosenka jakoś mi się tak skojarzyła :)

Właściwie to rozdział powstał głównie dzięki motywującym komentarzom Lewandowska-Janowicz-Winiarska. Nawet nie wiesz jak miło było przeczytać te dwa komentarze, szczególnie po tak długiej nieobecności. I choć bardzo dużo mi brakuje do bycia świetną, to dziękuję Ci z całego serca :*

Inną rzeczą, która przyczyniła się do powstania  tego rozdziału jest egzamin z geografii polityczno-gospodarczej, na który powinnam się uczyć bo jest już w czwartek, ale po co ? Lepiej napisać jednopart, a co ? Kto bogatemu zabrani - powtórzę za Fannemelem :D

I doskonale wiem, że rzeczy, które wydarzyły się w tym króciutkim opowiadaniu nie miałyby prawa się zdarzyć, ale pozwólcie mi oczyścić moją wyobraźnię, która to właśnie stworzyła :D

Zrobiłam z mojego kochanego Fannisia idiotę 

2 komentarze:

  1. Mówiłam Ci, że Cię kocham? Jeśli nie - robię to teraz! Każdy jednopart jeszcze lepszy (o ile tak się da). Ach, i jeszcze to powyżej to po części moja zasługa? Czuję się zaszczycona <3
    Zacznę może od przemyśleń Fannemela o gejach... Padłam już na samym początku, a jak się okazało - lepsze jeszcze przede mną. Już samo to, że nie było łóżka dla Andersa i miałby spać w kołysce dla dziecka doprowadziło mnie do łez. Akcja na lotnisku, różowa wstążeczka, narzekania Toma na wspieranie gospodarki amerykańskiej, kolorowe talerzyki i kubeczki dla Fanniego... ja już nie wiem co o tym pisać, bo chwilę musiałam się ogarnąć po tym co przeczytałam.
    Jeszcze Stjernen wyrwał laskę, a nie Fannemel, no szczyt wszystkiego!
    Nie ma co, wakacje to im się udały i Tom chyba nawet nie miał czasu myśleć o rozstaniu z Sarą... bo w końcu w takim towarzystwie xD

    Mimo, że Norwedzy to nie moja bajka to uwielbiam ten jednopart. To co, może w kolejnym coś o Austriakach? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fannemel mówi sam do siebie <3
    (w sumie się nie dziwię :D)
    Biedny on, chyba gorzej przezył te wakacje, niż Hilde rozstanie z Sarah, a chciał przeciez dobrze :P
    Dobrze, że tu weszłam, bo poprawiłam sobie humor po łacinie, wyjąc ze śmiechu nad chocby dostawką dla Andersa, właściwie nad wszystkim :D To takie fannemenalne :P
    Pocieszę może naszą kruszynkę - jestem od niego niżsa, więc nie jest najmniejszy na świecie! <3
    również życze weny, miło powita nową czytelniczkę u siebie ;)
    graffiti

    OdpowiedzUsuń