Flaki mi się przewracają jak widzę w ekranie laptopa tą twoją uśmiechniętą mordę i słyszę ten twój durnowaty głos, pieprzący farmazony o nie twojej walce. Bo może i to nie była twoja walka, ale mimo to powinieneś być po mojej stronie i nawet jeśli nie pomagać mi, to chociaż nie przeszkadzać.
Nie wiem co mam zrobić, bo największą ochotę mam teraz wyjść z tego pokoju i ci najzwyczajniej w świecie przypierdolić. Nie chcę jednak tego robić, bo znając życie odbije się to źle na mnie, a nie na tobie. Zresztą nawet nie mam się nad czym zastanawiać, przecież masz niezłe plecy. Twój stary pewnie byłby w stanie załatwić nawet wywalenie mnie z kadry. Głupi stary kretyn pewnie ci dopisał pieprzonych punktów za wiatr, albo dał w łapę sędziom żebyś dostał te pieprzone dwudziestki.
W ogóle to wszystko twoja wina, bo nie dość, że nie wygrałem Pucharu Świata, to jeszcze musiałem stać na tym podium jak idiota i udawać, że cieszę się z tego drugiego miejsca, choć jedyną rzeczą, jaką pragnąłem wtedy zrobić, to zamknąć się w pokoju i rozryczeć jak dziecko. Musiałem też odbierać tą Małą Kryształową Kulę i tu szczególnie miałem się cieszyć, bo przecież wygrałem, wyprzedziłem tego kretyna o zawrotne dziewięć punktów. Sterczałem też na podium konkursu, na drugim stopniu. Na pierwszym stałeś ty, na trzecim Velta. A na koniec oczywiście wszyscy razem musieliśmy stanąć na najwyższym stopniu, uścisnąć się i uśmiechnąć do fotografów. Kiedy ja miałem ochotę nie wyciągać mojej ręki tak daleko, by objąć Rune, lecz owinąć ją wokół twojej szyi i mocno zacisnąć.
Cały filmik zaczyna lecieć od początku, co doprowadza mnie do szału, choć sam przecież go włączyłem. Cieszysz się jak łysy z grzebienia. Nie jestem zły, no pewnie.
Zaraz chyba wypieprzę ten komputer za okno, jeśli jeszcze raz usłyszę wydobywający się z głośników twój głos. Zatrzaskuję więc stopą klapę laptopa, a chwilę później odsuwam go trochę dalej.
Przyciskam mocniej do klatki splecione na niej dłonie, a głowę odchylam na oparcie fotela, na którym właśnie siedzę. Przymykam oczy i znowu widzę twoją uśmiechniętą twarz i słyszę te kretyńskie słowa. Bo czego ty się kurwa spodziewałeś ? Że wyprawię ci z okazji twojego zwycięstwa imprezę ? Chcesz to mogę wyprawić. Tylko jej motywem nie będzie "Jurij Tepes wygrał drugi konkurs w karierze", tylko "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą". A jeśli jeszcze nie zrozumiałeś, to tak - byłaby to kurwa stypa.
Wszystko jest kurwa do dupy.
Nagle słyszę jak ktoś otwiera drzwi. Mam nadzieję, że to nie ty, bo jeśli tak, to tym razem może nie udać mi się nad sobą zapanować i urwę ci łeb. Unoszę głowę z oparcia fotela i spoglądam w kierunku drzwi, w których widzę Cene. Kolejny kretyn.
-Może do nas dołączysz, co ? - proponuje, a ja mam ochotę zaśmiać mu się w twarz.
-Już się kurwa rozpędzam. - odwarkuję ponownie kładąc głowę na oparciu fotela.
-Daj spokój Peter, nie będziesz tu siedział jak sierota. - rzuca i pewnie wywraca przy tym oczami,
-Będę robił co będę chciał. Jestem dorosły. - odburkuję nawet na niego nie spoglądając.
-Boże ! Świat się nie kończy na Pucharze Świata ! - wykrzykuje oburzony.
-Może twój. - rzucam.
-Wygrałeś Puchar Świata w Lotach, to też jest sukces. - stwierdza i słyszę jak podnosi ze stolika obok moją Małą Kryształową Kulę.
-Mam już taką jedną. - mówię spoglądając na trofeum - Odłóż to na miejsce. - dorzucam jeszcze.
Cene robi się czerwony ze wściekłości i odstawia kryształ tam gdzie stał.
-Wiesz co ? - rzuca poirytowany - Ty wiecznie jesteś niezadowolony ! Srebro i brąz na MŚ, źle ! To samo na IO, źle ! Dwa drugie miejsca w generalce PŚ, źle ! Dwie Kule za loty, źle ! Tyle już osiągnąłeś, a ciągle ci coś nie odpowiada !
-Bo nie trenuję, że aż mi pot po dupie spływa, żeby być wiecznie drugi ! Chcę wygrywać ! - odpowiadam coraz bardziej wkurzony i jak tak dalej pójdzie to młody oberwie jeszcze za Tepesa juniora i seniora.
-Ja jeszcze nie zdobyłem nic z tego i jakoś żyję. - odburkuje i przewraca oczy.
-Młody jesteś. Masz jeszcze czas. - opowiadam.
-Odezwał się starzec. - ironizuje.
-Wyjdź stąd ! - warczę bo nie mam ochoty dłużej prowadzić tej bezsensownej konwersacji.
-To idziesz, czy nie ? - dopytuje Cene, a ja mam ochotę rzucić w niego tą głupią Małą Kryształową Kulą.
-Nie.
-Nie to nie ! Idę się więc schlać za ciebie ! - rzuca i rusza w kierunku wyjścia.
-Ani mi się waż spożyć choć kroplę alkoholu. - ostrzegam.
-Jak chcesz żebym nie pił to chodź mnie pilnować. - podpuszcza mnie posyłając mi cwany uśmiech.
-Nie podpuszczaj mnie. - warczę, ciskając w niego gromami.
-Weź zbieraj dupę i choć się zabawić. Nie wiem, schlej się z żalu i rozpaczy, a potem po pijaku przypierdol Tepesowi. Jak będziesz pijany to nikt ci nie będzie miał za złe. - rzuca młody wzruszając ramionami.
-Nie mam do niego pretensji. Sam mogłem skoczyć trochę dalej. - kłamię.
-Nie pierdol ! - wykrzykuje Cene.
-Jak ty się wyrażasz ! - karcę go. A co ! Starszy jestem, wolno mi.
-Jak mój starszy braciszek. - mówi patrząc na mnie chytrze, na co odpowiadam wściekłym spojrzeniem - W ogóle przestań gadać, że nie masz mu tego za złe, bo on na serio tak myśli. Powiedz mu co o nim myślisz. Powiedz, że jest durnym złamasem i w dupie masz jego fałszywą przyjaźń !
-Cene !
-No co ! Taka jest przecież prawda. Z resztą każdy kto byłby na twoim miejscu, miałby o nim takie samo zdanie. - wyjaśnia przewracając oczami.
-Dobra, mam do niego żal. Mógł sobie trochę odpuścić, nic by mu się takiego nie stało. Innym razem ja bym się dla niego podłożył. - mówię dość oględnie, bo ani nie chcę młodego demoralizować, ani nie chcę żeby coś przypadkiem powtórzył, bo jeszcze rzeczywiście popije i mu się język rozwinie i co ja wtedy zrobię ?
-No to mu powiedz ! Niech mu pójdzie w pięty ! - pali się młody, mając nadzieję na jakąś aferę.
-Nic mu nie będę mówił, bo nie mam ochoty na powrót do kontynentalki. - rzucam sfrustrowany, bo to wszystko jest cholernie niesprawiedliwe.
-W sumie masz rację. - stwierdza Cene opierając się o drzwi, przez które chwilę temu miał wyjść, robiąc przy tym zamyśloną minę (pewnie udaje, że myśli) - Ale nie możemy tak siedzieć bezczynnie ! - wydziera się nagle odrywając się od drzwi.
-Ja zamierzam, a ty rób co chcesz. - odburkuję ponownie układając głowę na oparciu fotela.
Niech wreszcie sobie pójdzie, niech mnie zostawi w spokoju, niech chociaż zamknie japę, to już będzie postęp.
-Nie no ja tak nie wytrzymam ! Idę poimprezować i tobie też polecam ! - stwierdza, po czym otwiera szeroko drzwi - Idę wypić za mojego brata ! Bo mój brat jest kurwa zajebisty !- wydziera się i wybiega z pokoju.
-Cene ! - drę się za nim, pośpiesznie zrywając się z fotela. Niestety, gdy dobiegam do drzwi widzę tylko jak na końcu korytarza podskakuje wysoko, po czym skręca na schody prowadzące na dół do klubu - Kurwa ! - warczę zamykając drzwi od pokoju na klucz, bo nie mogę go puścić samego, bo na sto procent zamoczy ten swój nastoletni dziób w kieliszku polskiej wódki. Rodzice mnie wtedy zabiją. Idę więc na tą kretyńską imprezę, na którą wcale nie mam ochoty iść.
Gdy tylko wchodzę do klubu widzę jak młody podskakuje na środku parkietu w rytm muzyki wraz z naszymi rodakami, a także Norwegami, którzy również przegrali z Niemcami, tylko w Pucharze Narodów. Do moich uszu dociera głośna klubowa muzyka i dochodzę do wniosku, że może Cene miał rację. Muszę się zabawić. Zanim jednak trafiam na parkiet wraz z innymi, kieruję się do baru, by tam wypić dwie setki wódki. Dołączam do mojego brata i innych kretynów. Skaczę w rytm muzyki kilka piosenek i ponownie trafiam do baru, by w moim przełyku zniknęły kolejne dwie setki. Od razu czuję jak mi szumi w głowie i jest mi z tym zajebiście, bo ten szum zagłusza trochę moje myśli. Znów wracam na parkiet i mam wrażenie, że tych ludzi zrobiło się jakby trochę więcej. Rozglądam się dookoła, by wypatrzeć w tłumie Cene. W końcu go dostrzegam, ale nie jednego, a dwóch. Tylko cholera nie wiem skąd się wziął ten drugi.
Tylko nie mówcie mi, że Domen tu przyjechał !
Nie no, to nie może być Domen, bo owszem są podobni, ale nie identyczni !
O nie, czekajcie już jest jeden, ale ma jakby... jakby cztery kciuki ! Które wystawia do mnie wysoko uniesione.
Nie no, jeszcze sprawdzę.
Jeden.
Drugi.
Trzeci.
I czwarty !
Chyba przesadziłem...
Chociaż nie !
Jest super !
Jestem dorosły ! Wolno mi ! Nawet w Stanach !
Idę więc na jeszcze jeden przystanek do baru. Gdy tylko do niego docieram, co prawda trochę chwiejnym krokiem, ale docieram, przemawiam do barmana.
-Jeszcze raz to samo ! - rzucam szczerząc się szeroko.
Barman patrzy na mnie sceptycznie, a przynajmniej tak mi się wydaje, po czym stawia na blacie cztery kieliszki i wlewa do nich wódki. I robi to tylko na dwa razy ! Geniusz !
Podchodzę bliżej i staram się złapać jeden z nich. Barman pomaga. Normalnie złoty człowiek ! Do buzi udaje mi się trafić samemu. Sięgam po kolejny, wraz z pomocą barmana. Gdy i jego zawartość ląduje w moich ustach dostrzegam, że po tych czterech które ustawił barman nie został żaden. Ciekawe.
Okręcam się wokół własnej osi, ale o mało co nie upadam. Na szczęście udało mi się przytrzymać blatu.
-Widzę, że się dobrze bawisz Peter ! - słyszę z lewej, więc odwracam się, by spojrzeć któż to.
To ty, cholerny karierowiczu !
Jeszcze szczerzysz się głupkowato, zadowolony z siebie.
Ale teraz masz przesrane drogi Juriju.
Bo teraz mam odwagę i twojego ojca w dupie.
Nic mi złamas nie zrobi, nikt nie wywali z kadry kogoś tak dobrego jak ja !
Więc ci powiem ! A co !
Powiem ci co myślę !
I właśnie z moich ust mają się wydobyć słowa. I owszem coś się wydobywa, ale nie są to słowa. To zwykły paw. I może byłbym wkurzony, że zrzygałem się z przepicia na twoich oczach. Ale nie jestem ! Bo zrzygałem się na ciebie !
A konkretniej na twoją bluzkę, no i na spodnie i buty troszkę też.
-Kurwa ! - słyszę twój wrzask obrzydzenia i widzę czworo twoich przerażonych oczu, a także twoje cztery dłonie, którymi machasz na wszystkie strony kompletnie nie wiedząc co masz z tym zrobić.
I czuję się tak zajebiście jak jeszcze nigdy !
I cholera, wynagrodziłeś mi właśnie brak tej cholernej Kryształowej Kuli !
Choć na chwilę !
Ale z drugiej strony...
Z drugiej strony...
Dociera do mnie...
Że mam...
Całkowicie...
Kompletnie...
Przejebane...
I...
W przyszłym sezonie...
Przy każdym skoku...
Będę miał...
Przezajebiście fatalny wiatr...
Ale, cholera...
Warto było !
~*~
~*~
Aż sama jestem w szoku, że napisałam coś o Peterze, bo za gościem szczerze nie przepadam, cholera ja go nawet nie trawię ! Ale jakoś tak gdy tylko dowiedziałam się o wynikach konkursu (niestety sama oglądać nie mogłam, ale zostawiłam brata na czatach), a później jeszcze obejrzałam wywiad z wypowiedzią Jurija, to samo mnie jakoś naszło. Pomyślałam, że to właśnie mógł poczuć Prevc, a reszta się w sumie sama napisała.
Szczerze powiedziawszy to na koniec tego sezonu nie dość, że czułam się tragicznie z wiadomych przyczyn, to jeszcze chciałam żeby nie wygrał żaden - ani Prevc, ani Freund (bo za tym drugim też nie przepadam). Ale wyszło jak wyszło, choć osobiście uważam, że kryształ powinni w takiej sytuacji dostać obaj, szczególnie, że taka sytuacja zdarzyła się najprawdopodobniej raz w życiu. Ale takie są przepisy. Moim zdaniem obaj zasłużyli, tylko każdy w inny sposób.
Czy sobie odbije w następnym sezonie, czy nie, nie będę wróżyć, ale wolałabym żeby sobie nie odbijał. I z jednej strony cieszyłam się trochę, że znowu mu nie wyszło (tak wiem, jestem zła do szpiku kości), to z drugiej ociupinkę było mi go szkoda właśnie ze względu na to, że go kumpel wykolegował.
No.
No i jest Cent - moja mama nazywa Cene Centem.
Dobrze, że nie 50 Centem.
To pozdrawiam i mam nadzieję, że nie zanudziłam na śmierć i że nie czujecie się za bardzo zdemoralizowane :P
Boże jedyny, jak ja tęskniłam za Twoim pisaniem! Chyba nie umiesz sobie nawet tego wyobrazić!
OdpowiedzUsuńPo prostu Cię uwielbiam, Ciebie, wkurwionego Prevca i nawet Cene, a co!
Normalnie jak przeczytałam kilka początkowych zdań to wszystkie emocje jakie czułam po ostatnim konkursie do mnie wróciły! Nawet nie wiesz jak przeżywałam to że tej Kryształowej Kuli nie dostał Prevc tylko ten szwab! Tak, nie przepadam (mało powiedziane!) za Freundem i większością Niemców - tak przy okazji. A co do Prevca to do poprzedniego sezonu także jego nie trawiłam ale nagle (nie wiadomo skąd! :o) urodziła się we mnie jakaś sympatia do jego osoby, a jak do tego doszło to, że będzie walczył ze znienawidzonym przeze mnie osobnikiem... bum, chyba stałam się tak trochę jego fanką.
No i nie napominajmy o Juriju... po jego skoku musiałam zbierać szczenę z podłogi, dosłownie! A później to tak byłam na niego zła, że ughhh! Spokojnie mógł wtedy konkurować z Freundem o miano bardziej znienawidzonego, haha.
Także wiedz, że Cię kocham i przesyłam mnóstwo serduszek i za kilka dni postaram się wpaść tu znowu, bo widzę, że jest kolejny jednopart, ale czas mnie troszkę goni. <3 <3 ♥ ♥ <3 <3 <3 <3 ♥ <3 <3 <3 ♥ <3