5 stycznia 2015

terapia grupowa po austriacku.

-Cisza kretyni ! – krzyczy Hayboeck, zaraz po tym gdy z kieszeni jego spodni wydobywa się znana melodia, którą ostatnimi czasy można często usłyszeć w radiu.
Co ciekawe wszyscy milkną i oczywiście przenoszą swój wzrok na blondyna, który przystawia już telefon do ucha.
-Cześć Megi. – rzuca do telefonu jeszcze milszym niż zazwyczaj głosem.
Manuel przewraca oczami, natomiast Morgenstern ze Schlierenzauerem jeszcze bardziej nadstawiają ucha. Kręcę głową z dezaprobatą. Z tymi wariatami nie masz nawet co myśleć o czymś takim jak prywatność. Oni nawet nie wiedzą czym ona jest. Słowo „prywatność” najzwyczajniej nie istnieje w ich słowników.
-Kochanie jestem teraz trochę zajęty. Mamy z chłopakami sesję z psychologiem. To chyba nie jest dobry moment na to, abyś przekazywała mi jakieś ważne informacje. Poza tym skoro jest to takie ważne to nie powinniśmy o tym mówić przez telefon. Porozmawiamy w domu. – mówi Michael lekko marszcząc brwi.
W oczach Thomasa Naczelnej Plotkary Morgensterna widzę błysk. No tak nowe informacje, które można będzie rozpowszechniać. Ale cóż za przyjemność z przekazywania tych informacji, skoro prawie cała drużyna znajduje się aktualnie w pomieszczeniu ? Owszem, zostają jeszcze niższe kadry i sztab szkoleniowy, ale najlepiej chyba rozprowadza się gorące ploteczki wśród osób z najbliższego otoczenia.
-Dobrze, niech ci będzie. – wzdycha Michi – Mów. – rzuca i zapada chwila milczenia, w trakcie której zrezygnowanie Michaela, przeradza się w zaciekawienie, a później w przerażenie – Oczywiście, że się cieszę. – mówi z udawanym uśmiechem.
Wszyscy dziwimy się mocno, ale wciąż nikt się nie odzywa.
-Jak wrócę to jeszcze o tym porozmawiamy. Przepraszam, ale muszę kończyć. – Michael przygryza lekko wargę, jakby ukrywał przed rozmówczynią jakąś prawdę, jednak za wszelką cenę nie chciał jej wyjawić – Przecież mówiłem ci już, że się cieszę. Po prostu jestem w lekkim szoku, nie spodziewałem się. Poza tym każdy na taką wiadomość reaguje inaczej. – odpowiada, po czym żegna się i rozłącza.
Cisza, która zapadła wciąż trwa. Siedem par oczu wpatruje się w Hayboecka, który stoi nieruchomo i wpatruje się w jakiś punkt przed sobą. Dziwne.
-Michael. – mówię chcąc wyrwać blondyna z letargu, lecz on ani drgnie – Co się stało ? – wciąż zero reakcji – Michi, co ci powiedziała twoja dziewczyna ? – dopytuję, ale wciąż nie uzyskuję żadnej odpowiedzi.
Wtem rozpoczynają się szmery, a chwilę później pada kilka propozycji na temat tego cóż takiego mogło się stać.
-Michael przyjechał dziś ze mną, więc pewnie pożyczył auto Meg, a ta je rozdupczyła. Jak nic ! Zawsze mówiłem, że baby nie powinny siadać za kółko. – wykrzykuje Kofler, jednak po tym jak obrzucam go gniewnym spojrzeniem dodaje – Oczywiście poza tobą kochaniutka, ty jesteś tym wyjątkiem co potwierdza regułę. Jesteś wyśmienitym kierowcą. – stwierdza uśmiechając się przymilnie, mimo że w ani razu nie jechał ze mną autem.
-Nie, nie. To na pewno nie to. – rzecze Gregor – Pewnie go menda poinformowała, że skoro się do niego wprowadza na stałe, to musi zrobić remont. Podejrzewam, że robotnicy właśnie rozwalają mu łazienkę, by móc zrobić w niej więcej półek na te jej wszystkie twarzomazidła.
-A ja sądzę, że przyszła teściowa wpadła na tygodniowy pobyt. – oznajmia Morgenstern – Wiem co znaczą te katusze, też to przeżywałem.
-Myślę, że zarezerwowała dla nich jakiś wyjazd na wakacje do „Bóg wie kąd”, za którą Michi będzie musiał zapłacić z własnej kieszeni. – twierdzi Fettner – Dlatego właśnie nie mam dziewczyny. Nikt mi nie będzie mówił gdzie i jak mam spędzać swój wolny czas.
-Powracając jednak do pomysłu Thomasa, myślę, że może to być też „rodzinny” obiad. No wiecie, może zaprosiła nie tylko swoją mamuśkę, ale też rodziców Michiego, a jak wszyscy dobrze wiemy nasz Hayboeck jeszcze jej swoim rodzicielom nie przedstawił. – proponuje Kraft. Jego pomysł spotyka się z aprobatą Morgensterna, który z podziwem kiwa głową, co niezmiernie cieszy Stefana.
-A ja myślę, że oddała do rzeźni jego świnię. – rzuca Diethart.
Wszyscy obrzucamy go zdziwionym spojrzeniem. Jego stwierdzenie wyrywa nawet z letargu Michaela, który tak jak pozostali przygląda mu się ze zdziwieniem, po czym kręci głową chcąc wyrzucić z niej ten niedorzeczny pomysł. Następnie kieruje swój wzrok ponownie w punkt, w który wpatrywał się wcześniej i wzdycha przeciągle.
-Meg jest w ciąży. – rzuca zrozpaczony.
Wśród pozostałych skoczków słychać dziwny pomruk jakby przerażenia. Dziwię się nieco, jednak kręcę głową pamiętając, że mam do czynienia z kadrą Austrii w skokach narciarskich, co mówi samo za siebie.
-To chyba dobra wiadomość. – mówię z lekkim uśmiechem, na co Michael przymyka oczy i kręci głową.
-Wręcz przeciwnie ! – jęczy.
-Przecież to się zdarza, gdy mężczyzna sypia z kobietą. Poza tym z tego co zrozumiałam, to uważasz ten związek za poważny…
-Bo uważałem. – wtrąca Michael.
-W takim razie powinieneś się cieszyć. Dziecko tylko zacieśni więź między wami. Owszem może się też nie udać, ale to będzie znaczyło, że nigdy tak naprawdę się nie kochaliście. Tylko nie wywiń takiego numeru jak Morgenstern.
-Jakby człowiek nie mógł w życiu popełnić żadnego błędu. – mruczy pod nosem Thomas.
-Leonie, ty nic nie rozumiesz. – wzdycha Michi.
-Spałeś z nią ? – pytam.
-No tak. – mruczy.
-Zabezpieczaliście się ? – kolejne pytanie.
-No nie, ale…
-Nie ma żadnego ale ! Mogłeś się tego spodziewać. Ba ! Nawet powinieneś.
-Tylko to wcale nie tak ! – krzyczy Michael.
-A niby jak ? To właśnie stąd się biorą dzieci Michi. Błagam, nie mówcie mi, że mam wam mówić skąd się biorą dzieci. – mówię z rezygnacją.
-Jeśli to będą zajęcia praktyczne, to ja właściwie jestem niedouczony ! – wykrzykuje Kraft.
-Nic dziwnego. W końcu jesteś taki brzydki, że żadna dziewczyna nawet by cię patykiem nie ruszyła. – rzuca Schlierenzauer.
-Gdyby Sandra nie była taka tępa to ciebie też by nikt pewnie patykiem nie ruszył ! – wrzeszczy w odwecie Stefan.
-Powtórz to ! – warczy Gregor podnosząc się z krzesła.
-Ej ! Chłopaki przestańcie ! – ruszam do akcji, jeszcze tego brakuje, żeby mi się na zajęciach pobili.
-Jak chcesz wiedzieć jak się dzieci robi to idź do Morgensterna. Ma doświadczenie, nawet zakończone sukcesem. Tylko jak już będziesz chciał korepetytora, który nauczy cię jak utrzymać związek, dochować wierności, bądź wychować dziecko, to będziesz musiał poszukać gdzie indziej. – rzuca Fettner.
-Coś ci nie pasuje ? – warczy Thomas – Okej, może i się nie popisałem jeśli chodzi o Kristi, ale jako ojciec nie mam sobie nic do zarzucenia.
-Oczywiście oprócz pukania naszej fizjoterapeutki, w czasie, gdy jej matka nosiła ją pod sercem. – ironizuje Manuel.
-Po prostu nie byli sobie pisani. To by się zdarzyło prędzej czy później. Ważne, że rozstali się w przyjaźni. – mówi Kofler, jakby co najmniej recytował pismo dla kobiet.
-A ja to bym się chciał dowiedzieć jak to wygląda u świń. – rzuca Diethart.
Wszyscy patrzą się na niego ze zdziwieniem.
-Nie no ja mówiłam, że cudotwórcą nie jestem. – mówię w końcu – Może i jestem w stanie poradzić sobie z zapatrzonym w siebie Schlierenzauerem, Koflerem, który jest sfrustrowany brakiem formy, Fettnerem z problemami z odżywianiem, Morgensternem z zamiłowaniami do upadków, problemem dochowania wierności oraz kompleksami niewywiązywania się z roli tatusia, Kraftem zapatrzonym w tego poprzedniego, a nawet z Hayboeckiem, który doznał szoku po tym jak dowiedział się, że zostanie ojcem. Jednak ten psychofan świń przerasta moje kompetencje i zdolności. – stwierdzam.
-Ja wcale nie jestem w szoku, że zostanę ojcem, bo gdybym nim miał zostać byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, ale to nie jest moje dziecko. – mówi spokojnie.
-Jak nie twoje dziecko ? – zdziwiłam się – Powiedziała ci, że cię zdradza i że jest w ciąży ? A to szmata ! – wykrzyknęłam z oburzeniem.
-Nie. – mówi z westchnieniem – Nie powiedziała mi, że mnie zdradza. Po prostu to niemożliwe, żeby to było moje dziecko.
-Michael oczywiście, że możliwe. Spałeś z nią, nie zabezpieczaliście się. Jak już mówiłam to normalne…
-On jest bezpłodny ! – wrzasnął nagle Morgenstern.
Spojrzałam zdziwiona na Thomasa, a później przeniosłam swój wzrok na Michaela, który posyła mi krzywy uśmiech.
-Um, przepraszam Michi. Gdybym wiedziała…
-Daj spokój, nic się nie stało. – odparł uśmiechając się lekko.
-Więc twoja dziewczyna cię zdradziła i chce cię wrobić w dziecko ? – zapytałam, a Hayboeck odpowiedział mi jedynie kiwnięciem głowy – To my już się ze szmatą policzymy. – stwierdziłam.
-Dzięki. – rzucił Michael.
-A swoją drogą, oczywiście jeśli mogłabym spytać, skąd właściwie o tym wiesz ? – spytałam głupio, a chwilę po tym jak zadałam to pytanie zrobiłam się czerwona.
Jaka ja jestem głupia !
-Z moją poprzednią dziewczyną staraliśmy się o dziecko, ale nie wychodziło. Przebadaliśmy się oboje i okazało się, że to ja nie mogę mieć dzieci. Zostawiła mnie. Co prawda nie od razu, ale jak odchodziła powiedziała, że nie może być z kimś takim. – powiedział, a przy wypowiadaniu ostatnich słów głos mu się lekko załamał.
Musiał ją naprawdę kochać.
-Michi wiesz, że to nie jest problem. Takie rzeczy się zdarzają i wcale nie jesteś z tego powodu w najmniejszym stopniu nawet gorszy. – odparłam patrząc mu prosto w oczy.
-Wiem. Meg w końcu nie wiedziała, że jestem bezpłodny, a i tak wybrała kogoś innego. – stwierdził jeszcze bardziej zasmucony.
-Tak naprawdę nie wybrała. Może to zabrzmi głupio, ale ona z tamtym tylko się przespała, jednak z tobą chciała to dziecko wychować. – próbowałam go w jakiś sposób pocieszyć.
-Ale nie byłoby to moje dziecko. – odparł.
-Wiem.
-Jednak jest to w jakiś sposób pocieszające. – powiedział uśmiechając się lekko.
-Chcesz się przytulić ? – zapytałam, na co Michi pokiwał głową z lekkim uśmiechem, podszedł do mnie i najzwyczajniej w świecie uwięził mnie w żelaznym uścisku.
-Dziękuję. – wyszeptał cicho, a ja pogładziłam go po lecach.
-Skoro już szukamy pozytywów to popatrz na to z innej strony. Możesz sypiać z kim chcesz, kiedy chcesz i nie masz się o co martwić. – rzucił Fettner – No może poza chorobami wenerycznymi. – dodał po chwili.
Michael zatrząsł się w moich ramionach, podobnie jak pozostali wybuchając śmiechem.

Nici z dzisiejszej terapii. 

~*~


~*~

Nie ma piosenki, bo nie mogłam nic wymyślić. Zdjęcie jest jakie jest bo nie wiedziałam jakie mogłoby być i najpierw nie miało być wcale, ale znalazłam to.
A to powyższe miało być częścią większego opowiadania, ale po pierwsze Morgenstern pokrzyżował mi plany swoim odejściem (choć uważam, że dobrze zrobił), a po drugie ja wiem, a wy się pewnie domyślacie, że i tak by coś większego mi nie wyszło. I wiem, że Michi jest za młody by mieć za sobą staranie się o dziecko, ale przymknijmy na to oko. Chciałam go zamienić rolami z Koflerem, ale mi kwestie nie odpowiadały.
No.
Wracamy do korzeni, czyli do Austria Team, ale raczej tylko na chwilę.
Pozdrawiam i życzę wam dużo weny, bo mi już i tak nic nie pomoże :P
Tak wylej swoje żale...
I oczywiście brawo dla mnie za opublikowanie czegoś po prawie półtorarocznej przerwie -,-

1 komentarz:

  1. Jezu, jesteś świetna!!! A to powyżej to miazga jakaś! Proszę o informowanie jeśli pojawi się coś nowego :)

    another-story-about-ski-jumping.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń